Słowo z Pustelni – 25.01.2020 r.

Święty Paweł zdążył się już obyć ze swoim  wewnętrznym i zewnętrznym „zadęciem”.

Jechał na koniu pewny siebie, na kolejne podboje, jako zagorzały i niezwykle skuteczny prześladowca chrześcijan. Może nawet nieco znużony powtarzalnością zdarzeń: swoją przewagą, miażdżąca siłą i jak zwykle obrzydzony słabością bezbronnych wyznawców jakiegoś tam Jezusa, których z łatwością więzi, krzywdzi i zabija.
Bóg zrobił w sumie bardzo  niewiele z tego co mógł. Jak zwykle bardzo pokornie, tylko trochę intensywniej zaświecił Swym naturalnym blaskiem Chwały. I cóż!? No i do dziś obchodzimy jedyny w swoim rodzaju bolesny upadek z wysokości konia! Przyznaję, że przy całym tym dramacie i powadze wydarzeń, jednak mnie od dłuższego czasu opis tych wydarzeń trochę bawi. A nawet dostrzegam tu subtelny humor Jezusa. Taką personę, tak nie elegancko, bez dyplomacji zrzucić z konia! Jezus mógł mieć nieskończoną ilość scenariuszy na to spotkanie z Szawłem, ale wybiera taki, a nie inny sposób dotarcia do jego już mocno „upasionej” pychy.
Dialog w sumie też łagodny, choć bardzo konkretny.
I nagle Ten, Który przemawia do Szawła ze środka jasności, budzi respekt, zawstydza pychę i siłę i całe to zadęcie pęka niczym bańka mydlana, bo oto Szaweł słyszy, że ośmiela się tak naprawdę walczyć z Samym Bogiem! I to Boga prześladuje, Boga, który jest do tego stopnia po stronie swego skrzywdzonego każdego wyznawcy, że zaciera różnice! Mówi przecież w imieniu wszystkich w pierwszej Osobie. Jezusowe Ja, z mocą i w świetle, zjednoczone z każdym  Swoim wyznawcą! 
Mogę sobie tylko trochę wyobrazić przez jakie duchowe ciemności przechodził Szaweł w ciągu tych trzech zaledwie dni, by odrodzić się jako mały, pokorny, skruszony Paweł.
I cóż?…Pochylanie się nad tymi wydarzeniami wyzwoliło kiedyś we mnie prostą modlitwę. Przypomina mi się ona zawsze każdego 25 stycznia, ale też wtedy, gdy mi coś ewidentnie mi nie wychodzi, tak po prostu,w codzienności.
Jezu, bądź moim jedynym Światłem, jedynym blaskiem, a gdy trzeba zrzucaj mnie z konia pychy, zadęcia, z konia wyniosłości, z konia, który mi jedzie w stronę wyrządzania komukolwiek krzywdy, choćby jedną myślą lub słowem.
I powiem z humorem, że Jezus ma sposoby.
Więc odwagi – do bycia nieustannym uczniem Jezusowej Światłości i Prawdy. Odwagi do proszenia Go oto, aby nas uczył chodzić swoimi drogami i po ojcowsku zrzucał z konia. Boli trochę,ale warto! I najlepiej abyśmy byli gorliwi w tej prośbie względem samych siebie, a nie innych. Jezus ma moc nas chronić, walczyć o nas, ma moc Sam wydać o nas najbardziej wiarygodne rekomendacje, ale też ma moc zawrócić i zrzucić nas w proch, jeśli będzie trzeba.
Święty Pawle módl się za nami!
s. Teresa M.