POWOŁANIOWE DNI SKUPIENIA


„To jest Król żydowski!”
(Łk 23, 35-43)
Wydaje się, że ten napis na krzyżu był koniecznie potrzebny, bo kto potrafiłby dostrzec króla w
człowieku ukrzyżowanym i zmasakrowanym tak bardzo, że wszyscy przechodzący mogli tylko potrząsać
głową… Któż odważyłby się uznać króla w tym, którego odrzuciły największe autorytety religijne i
polityczne… Któż przyznałby się do wspólnoty ze skazanym na najwyższy wymiar kary… A jednak…
Znalazł się taki, który publicznie powierzył się ukrzyżowanemu Królowi i poprosił o udział w Jego
Królestwie. I chociaż stracił życie ziemskie, wygrał wieczne!
Tak zwany dobry łotr pokazuje nam nie tylko cenę przyznania się do Jezusa, ale i to, że nie ma
sytuacji, w którym to przyznanie się i Jego ratunek nie byłyby możliwe. Łatwo jest deklarować się i
śpiewać z tłumem, że Jezus jest Panem, ale znacznie trudniej iść Jego drogą ofiary i trudu w szarości
codziennego życia, godząc się na powolne ogołacanie z różnych przejawów egoizmu i pychy, których w
nas tak wiele, a dla których nie ma miejsca w Jego Królestwie. Niech postawa łotra, wołającego do Jezusa
w krytycznej chwili życia, mobilizuje nas do trwania przy Nim niezależnie od okoliczności.
s. Agnieszka B.
„…włos z głowy wam nie spadnie”
(Łk 21, 5-19)
Opisy końca czasów, tak mocno dziś obecne w przestrzeni medialnej budzą grozę i wsączają w
serce niepokój, który owocuje różnymi czasem nieracjonalnymi zachowaniami. Jezus również mówi o
budzących lęk zjawiskach, ale Jego przekaz tchnie pokojem i powagą. Słyszymy: „Włos z głowy wam nie
spadnie…”, „Ocalicie wasze życie”… Jak to?… Ano tak, że nic, co dzieje się na świecie, nie wymyka się
spod Bożej kontroli i Pan ocala tych, którzy w Nim pokładają nadzieję. On ma moc ochronić swoich
wybranych przed zdającym się tryumfować złem. Jak zatem zabezpieczyć się przed niebezpieczeństwem,
którego nawet nie jesteśmy w stanie przewidzieć, bo zawsze przychodzi znienacka i nie w porę?…
Przylgnąć całym sercem do Boga, karmić się Jego Ciałem i Słowem, wypełniać przykazania, które są
rękojmią szczęścia i pokoju. Mając przy sobie takiego Mocarza, można spokojnie przejść przez
najciemniejszą dolinę przeciwności, prześladowań i trudów.
s. Agnieszka B.
„…godni udziału w świecie przyszłym…”
(Łk 20, 27.34-38)
Dzisiejsze Słowo rozróżnia dwie kategorie ludzi: z tego świata i ze świata przyszłego. Te dwa
światy diametralnie różnią się od siebie. Dzieci tego świata podejmują różne aktywności, zadania i role,
które obce są tym drugim. Dlaczego?… Ze słów Jezusa wynika jasno, że przyszłe życie da człowiekowi
pełnię. Nie będzie on musiał już o nic zabiegać, ani walczyć, bo nie będzie w nim żadnej pustki do
wypełnienia. Szczęście, którego każdy z nas tak gorąco pragnie, stanie się rzeczywistością. Pełnia Bożej
Miłości, w jakiej będą zanurzeni zbawieni, wypełni całkowicie ich tęsknoty i pragnienia.
To wieczne szczęście jest celem każdego z nas i jest dla każdego z nas możliwe. Jednak na razie
żyjemy w doczesności i bardziej lub mniej to ona nas angażuje i obciąża. Nie jest ona wprawdzie w stanie
nasycić człowieka, stworzonego do wieczności, ale może tak zniewolić serce, że zapomni on o celu, do
którego dąży. Jezus dzisiaj ostrzega nas przed tym właśnie niebezpieczeństwem. On pragnie, aby tęsknota
za niebem rosła w nas i rosła i nie dała się przyprószyć doczesnym namiastkom szczęścia. Wówczas,
mimo że będziemy czuli się trochę nieswojo na tym świecie, nasze życie zmierzać będzie we właściwym
kierunku.
s. Agnieszka B.
„Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!»
Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego.
Powiedział więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych».”
„kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”.
Bardzo oczywiste zdania,które po prostu trzeba przyjąć w całości.Sama doświadczam opieki Bożej Opatrzności,która właśnie takimi ludźmi,o takich bezinteresownych sercach się posługuje.Dają, bez mojej wyciągniętej dłoni, czy próśb, dają i dobrze wiedzą, że naprawdę nie mam się im czym odwdzięczyć.Z tego miejsca mogę słać tylko dodatkowe słowa wdzięczności! Ale ja mam jescze jedną myśl.Bo Jezus skierował te słowa pierwotnie , do faryzeusza, będąc u niego w gościnie.Jest więc mocno prawdopodobne,że faryzeusz zapraszając Jezusa , chciał coś przy okazji ugrać dla siebie.Nie wiemy co, ale skoro Jezus w ten sposób przemówił, ,to miał powód ku temu.
Przełóżmy to teraz na naszą codzienność w relacji do Jezusa. Raczej mało prawdopodobne, że każdy z nas kocha Jezusa bezinteresownie. Z natury rzeczy, wiemy,że jestesmy zdani na Niego.
Jak nie ma mowy o bezinteresownym kochaniu matki przez noworodka, tak i my, żyjący z Jezusa, nie wiele możemy Mu zaoferować zupełnie darmowo, niczego nie chąc w zamian.Ale wszystko , co uczynimy jednemu z tych najmniejszych , Jemu uczynimy.On to przyjmie , jak dla Siebie.
I jest jeszcze coś…może nieco łatwiej przychodzące kobietom, niż mężczyznom.
Coś zupełnie darmowego,co ma swe źródło w sercu: czułość!
Ona może być i powinna zawsze bezinteresowna, a wobec Jezusa od nas jest czymś, co wypływa głęboko z nas, staje się sposobem Adoracji, Uwielbienia, bliskością, wiarą, wdzięcznością. Jak? Tego już nie powiem.Każdy jest inny,każdy ma swój sposób okazywania czułości.
Okaż ją Jezusowi i powiedz Mu,że naprawdę nic nie chcesz w zamian.Okaż w sposób, który Ci podpowie Twoje serce.
s. Teresa M.
„Chciał zobaczyć Jezusa.”
(Łk19, 1-10)
Pomysłowość ludzka nie zna granic, a gdy jej motorem jest ciekawość, rodzą się przedziwne rozwiązania. Tak było w przypadku Zacheusza. Wyobraźmy sobie dorosłego człowieka na stanowisku, który siedzi na drzewie podczas ważnej uroczystości. W takiej sytuacji znalazł się Zacheusz na własne przecież życzenie, a wszystkiemu „winne” było pragnienie zobaczenia Jezusa. Nie wiedział wtedy jeszcze, że podobne pragnienie miał Jezus: chciał zobaczyć się z Zacheuszem. Tyle, że Pan nie wchodził na drzewo, ale postanowił spotkać się z Zacheuszem w jego własnym domu.
Gdy ludzkie pragnienia spotykają się z pragnieniami Boga, dzieją się cuda. Bóg w swoim pragnieniu zawsze wyprzedza człowieka, zawsze jest o krok dalej. Tak, jak w przywołanej już ewangelicznej scenie: Jezus nie tylko chciał Zacheusza zobaczyć, ale spotkać się z nim i porozmawiać. Dzięki spotkaniu ich pragnień możemy dziś wszyscy podziwiać cud przemiany serca i życia Zacheusza, czyli jego nawrócenie.
A jakie są Twoje pragnienia?… Czy jest w nich miejsce dla Boga, dla Jego Słowa?… Czy zastanawiasz się czasem, czego pragnie Bóg?… Czego On pragnie dla Ciebie i od Ciebie?… To ważne pytania. Warto zmierzyć się z nimi, bo i w twoim życiu może wydarzyć się cud i to nie jeden!