Słowo z Pustelni 14.08.2021 r.

„Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”.

Jestem na 200 %pewna, że, gdyby każde dziecko nagle mogło ujrzeć oczyma ciała Jezusa, w sposób naturalny, lgnęłoby  do Niego, wyciągając ku Niemu swe słodkie rączki. Po prostu instynktownie małe dzieci wyczuwają miłość lub jej dziwny brak. Miałam ku temu wiele dowodów i przykładów, niegdyś pracując z dziećmi. To właśnie ich obserwując, zwłaszcza w spontanicznym oswajaniu z Sacrum Kaplicy, Tabernakulum, Najświętszego Sakramentu, jak są otwarte i chłoną Boga jak „akwaryjne glonojady”, doszłam do wniosku, że całe nasze szczęście życiowe, uzależnione jest od tego, czy dopuszczamy nasze wewnętrzne dziecko do Boga! A tak! Ono żyje w nas tak długo, jak sami żyjemy. Tylko oczywiście bywa, że więzimy je w sobie z lęku pod kloszem jak w szafie. Niczym z dramatycznego filmu „Klucz Sary”.
Z tą różnicą, że ona zamknęła w niej braciszka, ratując go przed nazistami, a w naszym przypadku, robimy często tak sami, bo nie dajemy prawa bytu temu dziecku w sobie. Zatem :
1. Uznajmy, że je mamy
2.Pozwólmy mu być sobą i zaistnieć, aby je poznawać i wychować
3.Nie pozbawiajmy je spotkania z Kochający, Czułym Bogiem w Jezusie.
Tak! Nawet mając już dziesiątki lat… 
s. Teresa M.