Słowo z Pustelni 17.04.2021r.

„To Ja jestem, nie bójcie się”.

No to „podsumujmy” Jezusa.
Spóźniał się, nie uprzedzał o niczym, pozwolił uczniom wejść w noc bez Niego, odczuć brak poczucia bezpieczeństwa. Pozwolił im zanurzyć się, w doświadczenie silnego wiatru, który na jeziorze Genezaret, zrywa się nagle i bywa bardzo niebezpieczny.
 Przyszedł do nich nie tam, gdzie Go wypatrywali, nie na lądzie, lecz po wzburzonej, niebezpiecznej wodzie i żeby nie skończyli tam zawałem serca, zapewnił, że to naprawdę On! Po czym, nagle znaleźli się na drugim brzegu, czyli osiągnęli cel. Jezus miał tylko trzy lata na formację swoich uczniów. To w sumie naprawdę mało. Więc wprowadzał ich często, jednego dnia, lub jednej nocy, w bardzo trudne, życiowe rekolekcje.
Dodatkowo, Jezus dobrze wiedział, że te skromne trzy lata formacji, będzie dla Kościoła rekolekcjami na całe życie. Czy to było łatwe?
Raczej powiedzmy sobie w pokorze, że bardzo trudne. I dobrze, że nie było tam żadnej kobiety, bo to były męskie lekcje życia.
Pociesza mnie zawsze ta Ewangelia. Ponieważ, obiecuje interwencję Jezusa, po wzburzonych falach, po środku tragedii, gdy już wszyscy mówią: „Boże gdzie jesteś?! ” , „Jezu ratuj nas! „
Jezus się nie zmienił, jest taki Sam w swym charakterze Bosko- ludzkim. Nie zostawi Swego Kościoła, nie zostawi Ciebie i nie zostawi mnie! Jeśli „na chwilę” da nam odczuć wszystko to, co i uczniom i wpuści nas w doświadczenie śmiertelnego zagrożenia, ludzkiej niemocy i bezradności. Pozwoli, żeby ogarnęły nas ciemność i jakieś żywioły, na usługach złych mocy, to możemy się spodziewać, że On przyjdzie po nas idąc, stąpając po tym wszystkim, co będzie się wydawać, że nas właśnie niszczy. On przyjdzie i szybko, bardzo szybko, razem z Nim osiągniemy cel, nasz drugi brzeg. Wierzę w to. I znając już troszkę Jezusa, tego się spodziewać będę. 

s. Teresa M.