XXVI Niedziela Zwykła

XXVI Niedziela Zwykła 

Mt 21,28-32

Tyle moich deklaracji wobec Boga: „idę, Panie”, „obiecuję Ci to… tamto…” A później przychodzi czas na realizację zapewnień i poddaję się zniechęceniu, odkładam Boże sprawy na później, gonię za tym, co wydaje mi się w tej chwili ważne, konieczne, przyjemne…

Którym synem  z dzisiejszej przypowieści jestem? Czy tym, który zachowuje zewnętrzną poprawność w formie rozmowy z ojcem, przytakując mu i wyrażając gotowość pełnienia jego woli, ale tylko w słowach? A może tym, który buntuje się, nie chce, nie zgadza, ale ostatecznie idzie i zżymając się wykonuje polecenie ojca?

Obym była jak ten drugi. Nawet jeśli do tej pory nie wypełniam wiernie woli Bożej, dopóki żyję mam szansę. Mogę zastanowić się, usłyszeć niepokój serca i pójść do winnicy, pozwolić, żeby Bóg mnie prowadził. Nie muszę uczynić wiele. Wystarczy, że pozwolę Mu działać we mnie, że przyjmę to, czego On już dla mnie dokonał – Jego zbawienie. Czy doświadczę „ przekonującej mocy Miłości”, czy zechcę mieć „uczestnictwo w Duchu”, czy uniżę się choć tyle, żeby podejść do kratek konfesjonału, uznać swój błąd, prosić o przebaczenie i pójść pełnić wolę Ojca? Czy będę to czynić ciągle na nowo, wciąż dalej, ufając Jego mądrej Miłości?

s. Magdalena

Możesz również polubić…