Wpisy

Komentarz na V Niedziela Zwykłą

Niech świeci wasze światło przed ludźmi.” (Mt 5, 13-16)

Można by zapytać: „Po co?”, skoro świat żyje swoim życiem i wydaje się, że mało kto przejmuje się Ewangelią. Zeświecczenie życia coraz bardziej daje się we znaki chrześcijanom, a styl ich życia kole w oczy tych, którym do Pana Boga nie po drodze. Po co w takim razie mamy dawać świadectwo wiary?… Czy nie lepiej wyznawać ją w sercu, po kryjomu, aby nie narażać się na niezrozumienie i nie-akceptację?… Tak byłoby zdecydowanie łatwiej, ale…

Jezus twierdzi, że chrześcijanie są potrzebni dzisiejszemu światu, jak sól w pokarmach i jak światło pośród ciemności. Nikt nie może podważyć oczywistości tych dwóch znaków. Nikt nie zaprzeczy roli, jaką te rzeczywistości odgrywają w ludzkim życiu. Świat bez Boga umiera, bo w ciemności życie się nie rozwinie… Życie bez Boga traci smak, staje się tylko namiastką, ułudą. Bóg wie, jak bardzo człowiek potrzebuje Jego Miłości, jak bardzo za nią tęskni. Potrzebuje jej tym bardziej, im konsekwentniej od niej ucieka. I właśnie uczniowie Jezusa z woli Boga mają być drogą, po której On dotrze do świata. Mają nieść Jego światło, nadawać smak. Bóg sprawił, iż styl życia człowieka prawdziwie Bożego może zadziwić innych i obudzić w nich tęsknotę za Prawdą.

Daj nam, Panie, siły, abyśmy pośród ciemności świata żyli, jak dzieci światłości; aby nasze życie niepokoiło, ciekawiło i przyciągało innych do Ciebie. Aby nigdy wina za to, że tak wielu Ciebie nie poznało nie była naszym udziałem.

s. Agnieszka B.

Słowo z Pustelni – 08.02.2020r.

Bóg nigdy nie bierze sobie urlopu od czułej troski o nas.
Jeśli stado nie jest odpowiednio chronione,wystarczy tylko jeden wilk, który w swojej inteligencji wie, że ma łatwy dostęp do źródła pokarmu.Ataki będzie powtarzać i zagryzie więcej owiec niż będzie w stanie zjeść. Oprócz tego zamknięta zagroda w chwili ataku,tak naprawdę staje się wrogiem samych owiec.Nie czmychną w las i w góry.Takie sytuacje musiał nie jednokrotnie obserwować dorastający Jezus.Świadomość zwykłej, ludzkiej odpowiedzialności za taki stan rzeczy, musiała w jego człowieczeństwie, i wschodniej mentalności rosnąć tym bardziej, że każda taka strata pogrążała i tak już biednych ludzi.Widok masakry na bezbronnych kozłach,czy owcach też nie należał do miłych wspomnień.Wrażliwe serce Jezusa dojrzewając, przekładało sobie ten obraz z życia wzięty, na rzeczywistość jaka miała miejsce u jemu współczesnych, pozostawionych sobie samym ludziach. Pozbawionych tak naprawdę autentycznej troski tych, którzy za pasterzy uważali się tylko dla elit.Przyszły w końcu dni, gdy Jezus wystąpił w obronie wszystkich „owiec”, zapełniając raz na zawsze tę ogromną przepaść, jaka dzieliła pasterzy od owiec całym Sobą, oddając za nas życie.
Dzisiejsza perykopa opowiada o jednej z wielu takich sytuacji, gdzie bycie z kimś, nie było planowane, nie było zamierzone.
Czuła troska o zagubionego człowieka nieustannie inspiruje Bożą Miłość.
Myślę sobie, dlaczego Jezus „wpuszcza” nas w takie nie planowane sytuacje, spotkania, rozmowy. Coś nagle nam zmienia, przewraca o 180 ° !?
 Jestem osobiście przekonana, że czyni tak, ponieważ lepiej od nas zna taktykę Złego.
W odróżnieniu od nas dobrze wie, że Zły duch niczym wilk, poddaje nas nieustannej obserwacji, i jeśli my coś planujemy, to on planuje to razem z nami.Ileż sytuacji naprawdę bardzo dla nas niekorzystnych Jezus zmienił! Czasami z udziałem naszej świadomości i wolnej woli,a często i bez. Wiem, że takie zaskakujące nas historie, zawsze albo mają pomóc nam samym, albo też, występujemy w roli posłanych i to ktoś drugi, ma przez nas doświadczyć Bożej troski.Litość Serca Jezusa, zawsze działa na naszą korzyść, zawsze jest obroną.Bóg zawsze jest murem za nami, bo lepiej niż my dostrzega zagrożenia duchowe i wszystkie zastawione na nas pułapki Złego.
Zaraz mnie pożrą wszyscy, którzy uważają, że jednak Bóg bywa nie litościwy, gdy umiera na nowotwór młoda matka czwórki dzieci,albo giną niewinni ludzie.Właśnie i wtedy  wierzę Bogu, że mimo wszystko wie lepiej i widzi dalej niż my.Ktoś powie: piszesz sobie o trudnych sprawach tak lekko, bo nie doświadczyłaś czym jest cierpienie.Przeciwnie.
Ponieważ doświadczyłam nie jednego rodzaju cierpienia, z perspektywy czasu zaczynam rozumieć i być Bogu teraz bardzo wdzięczną za wszystko co mi pozmieniał i wywrócił do góry nogami.Dlaczego? Bo dostrzegam jak bardzo byłam i jestem chroniona i dzięki temu sama mogę też być schronieniem dla kogoś drugiego, kogo On do mnie przysłał,lub jeszcze przyśle.Nam się często tylko mocno wydaje, że dzieje nam się krzywda, podczas gdy od największej krzywdy właśnie nas uchroniła Boża Opatrzność. Kimkolwiek jesteś i będziesz to czytać, proszę Cię, nigdy nie wątp w to, że Jezus stoi murem za Tobą! Nigdy! Cały czas Nasz Baranek Boży, chroni Cię niczym kokosz swoje pisklę.Całym Sobą, całą Swoją Ofiarą Zbawczą wypełnia tę niebezpieczną przestrzeń po między Tobą, a Złym, więcej, Jego kochające przebite i Zmartwychwstałe ramiona, są dla Ciebie bezpieczną zagrodą, przed którą każdy Zły duch skomle jak przerażony pies. Jest tylko jedno ale, jeden warunek takiej ochrony : Ty musisz tego chcieć! Nie ma bezpiecznej strefy duchowej dla Ciebie poza Nim.Więc jeśli się chcesz poruszać w życiu zdany na własne siły, to stajesz się łatwym łupem wrogich Tobie i nie widzialnych mocy.Takie są moje doświadczenia i osobiście też jestem udręczona widokiem duchowej masakry, rzezi, jaka się rozgrywa na moich oczach na niejednej duszy, tylko dlatego, że ktoś bezmyślnie wchodzi w strefę 
„wilka” i szuka,ale poza Jezusem, poza Kościołem. Jezus aby Cię uchronić, aby dać Ci odczuć, że nie jesteś zaniedbaną owcą bez Pasterza, nie rzadko pozmienia Swoje plany, bo nie jest ich niewolnikiem, pozmienia je również tym, którzy mają Tobie służyć, ale proszę Cię w imieniu Kochającego,troskliwego Jezusa: nie oddalaj się niebezpiecznie od Niego! Lub też podejmij decyzję zbliżenia się ku Niemu i nie udawaj, że jesteś fenomenem, który Boga nie potrzebuje i dobrze mu z tym.To kłamstwo prędzej czy później życie zweryfikuje i poczujesz się zwiedziony. Nawet teraz,gdy to czytasz, On wpatrzony jest w nas, jak Ojciec wpatruje się w swoje małe dziecko, które pod Jego okiem uczy się samodzielnie chodzić.
Niech to troskliwe spojrzenie Jezusa przeniknie Twoje i moje serce ,amen.
s. Teresa M.

Słowo z Pustelni 04.02.2020r.

Po „schodach” po cud!

Tym razem słyszę o przeszkodach, które mam szanse ominąć.Są to  tzw.”przeszkadzajki” życiowe,w które bywa, że mogę się zapętlić i do jakiegoś cudu,który Bóg chce mi po prostu ofiarować, nie dojdzie! Spróbujmy pokonać je wspólnie:

1.Fakty, które uderzają w rozum i prowokują do racjonalizacji.
” Twoja córka umarła.Czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?”
Świat tak nam „pomaga” wszystko racjonalizować,że mamy ten nawyk oswojony niczym oddychanie.
Ileż razy stwierdzamy, : no w tym momencie to już nie ma sensu, albo: po co,gdy i tak to nic nie zmieni. Niby nic takiego,a jednak już na wstępie możemy nie podjąć wezwania.
2. Zniechęcanie nas.
To już jakby skutek racjonalizowania.Jeśli jednak jesteśmy ludźmi wiary,to warto zapamiętać, że będzie ono uderzało w nas przez całe życie z trzech źródeł: z nas samych, poprzez ludzi i przez Złego.
I już na tym etapie zmagania, trzeba przypominać sobie i bronić się tarczą i mieczem słów Jezusa:
” Nie bój się, tylko wierz!”
3.Samotność i oddzielenie od źródeł zgiełku.
” I nie pozwolił nikomu iść ze sobą, z wyjątkiem…”
Nie ciągnijmy uparcie ze sobą i we wszystkie swoje sprawy wszystkich, których podsunie nasza pomysłowość.Przestańmy tyle mówić o tym, co jest problemem!I nie mówię, żeby zaniechać w ogóle poruszania tego co problem obiektywnie może stanowić.Ale warto być czujnym,by nie stać się gderającym,którego narzekanie stało się już jak dwutlenek węgla! Ten zgiełk zagłusza nam serce, aby było zdolne usłyszeć szelest nadchodzącego i wkraczającego w jakiś sposób w sam środek naszej biedy Jezusa! Użalamy się, robimy dramę, komórki przegrzane od zdawania relacji innym,a co mówi Jezus?
„Dlaczego robicie zgiełk i płaczecie?….”On zaś WYRZUCIŁ wszystkich…”
Proponuje „przerzedzić ” swój tłum ludzi lub intensywność nadawania tylko w jedno ucho.
Proponuje dobrze zlokalizować źródła zgiełku,które sami robimy.
4.Wolność od opinii ludzkich.
” Lecz oni wyśmiewali się z Niego”.
Nie jest dobrze, jeśli czyjaś opinia tak mnie wiąże, że aż paraliżuje.
Nie jest dobrze, jeśli ktoś się ze mnie śmieje i mnie to zwija kłębek.
Nie jest dobrze, jeśli jakakolwiek dezaprobata ludzka wycofuje mnie.
Jezus robił swoje,a do prześmiewców miał duży dystans.I tak jest zdrowo.
Praktykuje. I powiem,że jest mi z tym naprawdę lżej.
5.Przełamać barierę wstydu przed Jezusem.
Jeśli chcesz cudu,choćby tego małego,duchowego,nie spektakularnego,wpuść Jezusa w swoje miejsce,obszar, gdzie coś wygląda na jakby martwe.Może jest upokarzajace.
Pozwól by On ujął to za konkret, ” wziął dziecko za rękę” i nie zagaduj Boga, bo On chce z mocą DZIŚ do Ciebie i do mnie w jakimś bardzo konkretnym wymiarze,obszarze wyszeptać, bez pompy na stadionach: „Talitha kum”!
6.Do cudu zawsze potrzebna jest wiara dziecka.
Masz w sobie jeszcze tę wewnętrzną dziewczynkę? Lub tego chłopca, który wierzy Bogu i ufa, że On wie co robi?
Jeśli tak,to pozostaje mi życzyć już tylko smacznego,bo po tych bojach o uzdrowienie, Jezus zwykle lubi też nakarmić ciało.” I powiedział, aby dali jej jeść”!
W sumie dziewczynka nie była świadoma ile „schodów” Jezus miał do tego cudu,ile przeszkód. Przez to przechodził za to jej ojciec, przełożony synagogi.
Może tak być, że wszystkich potrzebnych dyspozycji,o które prosimy dla innych, Bóg najpierw chce dla nas samych i to my będziemy musieli wykazać się dojrzalszą postawą wewnętrzną lub otwartymi na cuda najpierw z nami.
7.W całość wątku wplata się od tyłu kobieta, cierpiąca na krwotok.

Dla mnie jest obrazem kogoś , z kogo uchodzi życie.Krew zaś w Biblii jest synonimem życia. Życie uchodzić z nas może na dwa sposoby.Albo wykańcza nas choroba, która toczy ciało, albo też cierpimy z jakiegoś powodu wewnętrznie i to odbiera nam życiową energię.Spotkanie, które miało ,- według scenariusza kobiety, przebiegać sprawnie i niezauważalnie, bez angażowania świadomości Jezusa, On czyni na tyle ważnym, że dziś o nim możemy czytać i z niego czerpać,choć minęło już tyle wieków!

To pokazuje, jak czasami dalecy jesteśmy od Jego mentalności, w swoim sposobie przychodzenia do Jezusa, myślenia o Nim, potrafimy być bardzo odlegli od tego, co dla Niego tak naprawdę jest ważne! Jak bardzo czuły jest Nasz Jezus na wiarę, na pokorę i skromność.Jak można Go dotknąć dogłębnie i samemu odzyskać życie, nawet jeśli nam się wydaje, że przedzieramy się przez gęsty tłum, że jakby Jezus stoi do nas plecami i w dodatku sięgamy gdzieś jakiegoś frędzla, a to i tak w naszym mniemaniu dużo.Tymczasem Nasz Jezus uczynił się formą Chleba, którą mamy możliwość przyjąć, jak głodne dziecko na język codziennie, a wiarą już nie podchodzić gdzieś od pleców, ale ufnie się wtulić w Niego.I co najważniejsze,- nie musimy sobie na taką bliskość zasługiwać.No nie musimy!Nie musimy być czyści, bez zarzutu i godni Jego uwagi. Wystarczy, że bardzo tego pragniemy i , że mamy w sercu wiarę w sensowność bliskości z Nim.
s. Teresa M.

Słowo z Pustelni 03.02.2020r.

Zadziwiające, jak Szatan błaga Jezusa, by go posłać choćby w świnie. Wychodzi na to, jakby potrzebował ulgi,litości,wręcz odpoczynku od tego by przebywać w samym sobie i w towarzystwie pozostałych duchów nieczystych!Już chwila pomieszkania choćby w najbardziej nieczystym zwierzęciu,wydaje się być dla niego ulgą.Z jakiegoś powodu Jezus daje mu na to swoje przyzwolenie.I to pozostaje tajemnicą,jak i inne przyzwolenia Boga na jego  popisy w dzisiejszym świecie.

Jak to się kończy w szaleńczym tempie trzody dla Legionu złych duchów, wiemy już z opisu.
Co nam to mówi? 
Może , że wszystko co stworzył Bóg z natury jest stworzone do zamieszkania w Jego jakże przyjemnych głębokościach.Jakim piekielnym zatem doświadczeniem jest jakby ” bezdomność” Lucyfera, który z własnej woli wytrącił się z mieszkania w Światłości Boga niczym olej od wody.Te refleksje każą mi być głęboko wdzięczną,że łaska uświęcająca pozwala mi być zamieszkałą przez całą Trójcę Świętą oraz, że przez łaskę Chrztu, mogę mieszkać nie jako po środku Łona Ojca w jedynym Synu! I ta łaska ZAMIESZKANIA w Bogu będzie stałym atakiem zawiści i zazdrości całego piekła.
Mam też drugą refleksję,trochę smutną,bo jest mi smutno,gdy sobie myślę,że Jezus wyświadczył całej tej krainie przysługę, przywrócił jej upragniony pokój,a jednak prosili by sobie od nich poprostu poszedł i Nasz Kochany Jezus to uszanował.Przykre to, że dwa tysiące trzody świń,w ostatecznym rozrachunku stanowiło dla nich większą stratę,niż utrata takiej Osoby, jaką jest Jezus!
Można być tak pragmatycznym,tak mocno wrytym w swoje cele, że zaczynamy je przeceniać nad Samą Obecność Jezusa!
Niech nas chroni przed taką postawą, wierność łasce bycia zamieszkanym przez Boga. 
s. Teresa M.

Święto Ofiarowania Pańskiego – Matki Bożej Gromnicznej

W święto życia konsekrowanego, po raz kolejny zatrzymujemy się nad Tajemnicą Ofiarowania Pana Jezusa w świątyni. Jakże niezwykła jest postawa Maryi i Józefa…, pełna zawierzenia i poczucia, że otrzymany Dar nie należy do nich, lecz zgodnie ze słowami Pisma: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu” (Łk 2,23), jest własnością Boga.

Gdy w naszym życiu Bóg jest najważniejszy, wtedy też na każdy otrzymany od Niego dar, potrafimy spojrzeć oczami Ofiaro-Dawcy. Tylko wtedy jesteśmy w stanie zrozumieć, że przyjęcie daru związane jest z ofiarą, nieustannym oddawaniem go Bogu. To właśnie wydarzyło się w życiu Maryi i Józefa w świątyni. W perspektywie dalszej trzeba stwierdzić, że Maryja przez całe swoje życie przeżywała ofiarowanie Jezusa Bogu.

Począwszy od Jej „Fiat” w dniu Zwiastowania, poprzez codzienne wsłuchiwanie się w Boże natchnienia i rozważanie ich w swym wrażliwym Sercu, a na Kalwarii kończąc, Ona oddawała Bogu swojego Syna. Jej postawa zdumiewa i uczy nas, w jaki sposób my sami powinniśmy przeżywać z Bogiem relację „ofiarowania”.

Oprócz tej zdumiewającej postawy Maryi i stojącego obok Niej Józefa, dostrzegamy także figurę starca Symeona i prorokini Anny. Ich postawę charakteryzuje modlitwa, uwielbienie i oczekiwanie na spotkanie z „Pocieszeniem Izraela”. Tak przeżywali obecność Jezusa w swoim życiu, że w „dniu nawiedzenia” potrafili rozpoznać przechodzącego i przychodzącego do nich i całego izraelskiego ludu Zbawiciela.

Czy i ja potrafię dostrzegać Jego obecność w moim życiu? Czy nie stawiam innej obecności ponad Jego obecność? Czy umiem być świadkiem i dawać świadectwo o Jezusie innym? Czy przeżywam swoje życie jako dar i w darze każdego dnia zawierzam je Bogu? 

Gdy jestem blisko Boga, gdy Nim żyję, Jego promienie Miłości, Dobroci, Życzliwości i Pokoju płyną z mojego wnętrza, dotykając ludzi i zwiastując im Jego obecność.

 

Warto jeszcze raz podkreślić, że święto Ofiarowania Pańskiego jest z ustanowienia Jana Pawła II dniem poświęconym Osobom Życia Konsekrowanego. Konsekracja oznacza poświęcenie, zawierzenie swojego życia Bogu na wzór ofiarowania Pana Jezusa w świątyni. Warto zatrzymać się choć na chwilę nad głębią tego aktu. 

Zgodnie ze słowami wypowiedzianymi przez Jezusa w Ogrodzie Oliwnym: „«(…) nie moja, lecz Twoja [wola] niech się stanie!»” (Łk 22,42), poświęcenie należy rozumieć jako czysty dar serca i zjednoczenie ludzkiej woli z odwieczną wolą Ojca. 

Potwierdzają to także słowa naszego Ojca Założyciela św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego: „Nie proszę przeto Pana Boga, aby to lub owo zrządził, ale żeby wszystko to, co zrządzić raczy, miało dla mnie taki urok i powab tylko, że jest to wola Jego, żebym pokusy nawet nie miał, co innego pragnąć”.

Naśladując Maryję, która w chwili Zwiastowania oddała się całkowicie na służbę Bogu i w świątyni ofiarowała Mu Jego Syna, wstępując w ślady Jej wiernego sługi św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, który poświęcając się Bogu, tak bardzo ukochał wolę Bożą, prośmy, aby nasza konsekracja stawała się każdego dnia radosnym „Fiat”, a tym samym, aby przyczyniała się do wierności naszej drodze powołania. 

Niech nasze serca przepełnia wdzięczność za dar szczególnego powołania do życia zakonnego. Dziękujmy Bogu za wszystkie dary jakie wypływają z naszej konsekracji. Niech nasza służba staje się pięknym świadectwem wierności Trójjedynemu Bogu. Amen.

s. Magdalena B.

Słowo z Pustelni – 27.01.2020 r.

Czego nie może wybaczyć Bóg? Wyłącznie tego, czego nie chcemy nazwać i wyznać jako grzechu.

Co zatem jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu?
Wszystko to, czego bronimy jako nienaruszalne, niepodważalne i idziemy w zaparte i z Kościołem i jego nauczaniem i z Samym Bogiem. Czy ten stan jest odwracalny? Tak, lecz tylko w momencie gdy pozwalamy sobie przemówić do serca i rozumu, że może nie mamy racji. Wtedy pozwalamy zadziałać Duchowi Świętemu, który to ma moc nas przekonywać o grzechu, ma moc nas uświęcać, jednak nie bez naszej współpracy.
Myślę, że ten najgroźniejszy z grzechów wisi jak pułapka najbardziej nad tymi, którzy są inteligentni, którzy mają sporo wiedzy o Bogu, a jednak na jakimś etapie życia Mistrz kłamstwa i Ten, który najbardziej Ducha Świętego obraził na trwałe,czyli Szatan tak ich omamia, że tam, gdzie powinni widzieć zagrożenie widzą dla siebie drogę wyjścia, a tam gdzie Duch Święty poucza ich jak czuła Matka, otula skrzydłami Słowa Bożego, jest Cichym Apologetom ich serc, mówią: to zły duch, to Belzebub.
Kontekst tej prawdy jest o tyle bolesny, że uczeni w piśmie z samej Jerozolimy, powinni byli się wykazać większą uczonością i pokorniejszą otwartością na Tajemnice Syna Bożego. Ale w momencie gdy pozwalają sobie mówić o Jezusie nie faktami tylko osądami faktów, utrwalają w swoich sercach i umysłach gęstą ciemność. Te trujące opary Lucyfera, pozbawiają nasze ludzkie umysły nawet zdrowej logiki, co Jezus jasno wykazał.
Ktoś powie: mnie to nie dotyczy.
No i nie byłabym tego taka pewna. Bo ileż to razy czynimy podobnie. Ktoś działa w naszym środowisku pod wpływem łaski Bożej, a my już z góry „wiemy”, że nie ma w tym Boga i jeszcze mamy odwagę o tym mówić do innych, niczym ” uczeni w piśmie”na szkodę drugiego. Stąd już  bardzo cienka granica do grzesznej postawy, którą Jezus określił wystarczająco jasno. Bezpieczniej dla nas czasami przyznać, że brakuje nam rozeznania duchowego, że coś nas zwyczajnie przerasta, niż opierać się na swoich sądach i rozeznaniach, lub co gorsza na powtarzanych opiniach, bo tak mówią. Nawet jeśli trzeba będzie się nam niekiedy wyłamać z większości i pozostać osamotnionym w oczekiwaniu na rozeznanie. Nie wiemy ilu dokładnie było uczonych w piśmie, twierdzących, że Jezus ma Belzebuba, ale wiadomo, że nikt spośród nich nie odważył się myśleć inaczej.
Nie warto, naprawdę nie warto być zarozumiałym, bo nie wiedzieć kiedy, możemy się stać podatnymi do  nazywania tego co Święte – złym, a tego co naprawdę złe- jedynym odpowiednim.
Duchu Święty, strzeż naszych serc od wszelkich przejawów bycia zarozumiałymi.
s. Teresa M.

III Niedziela Zwykła

Komentarz do Ewangelii wg św. Mateusza 4, 12-23

Każdy człowiek, aby dojść do jakiegokolwiek celu swojego życia, potrzebuje do tego drogi. Chodzi o drogę oczekiwania, podobną do tej, na którą wstępuje kobieta oczekująca narodzin swojego dziecka. W dalszej kolejności chodzi o drogę troski, drogę miłości, drogę stawiania pierwszych kroków, wypowiadania pierwszych słów, drogę zdobywania i rozwijania swoich talentów, drogę sukcesów… Droga ta nierzadko usłana jest jednak kamieniami, stromymi zboczami, jest drogą niepewności i ludzkich zawirowań… Droga ta ma wiele barw i ich odcieni, a dla każdego kto na nią wstępuje jest szczególnym doświadczeniem. 

Dzisiejsza Ewangelia zaprasza nas na wyjątkową drogę – Jezusową drogę światła, która pomaga zrozumieć sens każdej ludzkiej drogi. Może warto się nad nią zatrzymać i odkryć, że to jest najpiękniejsza z wszystkich dróg… 

Po dniach pustyni i postu, po czasie kuszenia i zwycięstwa nad szatanem, oraz po uwięzieniu Jana Chrzciciela, Jezus zgodnie ze słowami proroka Izajasza usunął się do Galilei. Izajasz przepowiedział, że pójdzie On w mocy Ducha do pogrążonego w ciemności ludu, zapraszając go do wejścia na drogę światła: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4,17). On sam był światłem, które wskazywało ludziom drogę do Królestwa Bożego: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6). Na innym miejscu Jan Ewangelista dopowie: „Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności” (1J 1,5).  

Zaproszenie Jezusa do wejścia na drogę światła, a więc na drogę nawrócenia, zaprasza do refleksji. 

 Z pewnością jest w moim życiu coś wymagającego remontu, przeróbki, odświeżenia, dotknięcia łaską. Mogą to być te zakamarki serca, które zostały zabrudzone brakiem przebaczenia, krzywym spojrzeniem na drugiego człowieka, nieczystą myślą, nieudolnym gestem, w którym zabrakło mojej miłości… 

Nawrócić się oznacza pozwolić sobie, by łaska Boga dotarła aż do głębi mojej duszy. Nawrócić się to zapragnąć więcej Jezusa i Jego miłości w moim życiu. Nawrócić się oznacza więcej zatrzymania się przy tabernakulum, by spędzić czas z Umiłowanym. Nawrócić się oznacza stawać się darem. W końcu, nawrócić się oznacza więcej piękna w życiu wewnętrznym i zewnętrznym.

Czytając Ewangelię i kolejne fragmenty Pisma świętego możemy zastanowić się, czy i my słyszymy Jezusowe zaproszenie, by wejść na Jego drogę światła i czy uświadamiamy sobie, jak wiele piękna możemy znaleźć na tej drodze? Kardynał Angelo Comastri pisał, że z Jezusem nawet w ciemności świecą gwiazdy i nawet na pustyni mogą zakwitnąć kwiaty….wiec z odwagą rozpocznijmy wędrówkę w stronę Boga idąc Drogą Światła… A wtedy za dzieją się najpiękniejsze cuda nie tylko w naszym życiu zewnętrznym ale przede wszystkim w naszym życiu duchowym… I poczujemy w sercu zdumiewającą Bliskość Boga.

s. Magdalena B.

Słowo z Pustelni – 25.01.2020 r.

Święty Paweł zdążył się już obyć ze swoim  wewnętrznym i zewnętrznym „zadęciem”.

Jechał na koniu pewny siebie, na kolejne podboje, jako zagorzały i niezwykle skuteczny prześladowca chrześcijan. Może nawet nieco znużony powtarzalnością zdarzeń: swoją przewagą, miażdżąca siłą i jak zwykle obrzydzony słabością bezbronnych wyznawców jakiegoś tam Jezusa, których z łatwością więzi, krzywdzi i zabija.
Bóg zrobił w sumie bardzo  niewiele z tego co mógł. Jak zwykle bardzo pokornie, tylko trochę intensywniej zaświecił Swym naturalnym blaskiem Chwały. I cóż!? No i do dziś obchodzimy jedyny w swoim rodzaju bolesny upadek z wysokości konia! Przyznaję, że przy całym tym dramacie i powadze wydarzeń, jednak mnie od dłuższego czasu opis tych wydarzeń trochę bawi. A nawet dostrzegam tu subtelny humor Jezusa. Taką personę, tak nie elegancko, bez dyplomacji zrzucić z konia! Jezus mógł mieć nieskończoną ilość scenariuszy na to spotkanie z Szawłem, ale wybiera taki, a nie inny sposób dotarcia do jego już mocno „upasionej” pychy.
Dialog w sumie też łagodny, choć bardzo konkretny.
I nagle Ten, Który przemawia do Szawła ze środka jasności, budzi respekt, zawstydza pychę i siłę i całe to zadęcie pęka niczym bańka mydlana, bo oto Szaweł słyszy, że ośmiela się tak naprawdę walczyć z Samym Bogiem! I to Boga prześladuje, Boga, który jest do tego stopnia po stronie swego skrzywdzonego każdego wyznawcy, że zaciera różnice! Mówi przecież w imieniu wszystkich w pierwszej Osobie. Jezusowe Ja, z mocą i w świetle, zjednoczone z każdym  Swoim wyznawcą! 
Mogę sobie tylko trochę wyobrazić przez jakie duchowe ciemności przechodził Szaweł w ciągu tych trzech zaledwie dni, by odrodzić się jako mały, pokorny, skruszony Paweł.
I cóż?…Pochylanie się nad tymi wydarzeniami wyzwoliło kiedyś we mnie prostą modlitwę. Przypomina mi się ona zawsze każdego 25 stycznia, ale też wtedy, gdy mi coś ewidentnie mi nie wychodzi, tak po prostu,w codzienności.
Jezu, bądź moim jedynym Światłem, jedynym blaskiem, a gdy trzeba zrzucaj mnie z konia pychy, zadęcia, z konia wyniosłości, z konia, który mi jedzie w stronę wyrządzania komukolwiek krzywdy, choćby jedną myślą lub słowem.
I powiem z humorem, że Jezus ma sposoby.
Więc odwagi – do bycia nieustannym uczniem Jezusowej Światłości i Prawdy. Odwagi do proszenia Go oto, aby nas uczył chodzić swoimi drogami i po ojcowsku zrzucał z konia. Boli trochę,ale warto! I najlepiej abyśmy byli gorliwi w tej prośbie względem samych siebie, a nie innych. Jezus ma moc nas chronić, walczyć o nas, ma moc Sam wydać o nas najbardziej wiarygodne rekomendacje, ale też ma moc zawrócić i zrzucić nas w proch, jeśli będzie trzeba.
Święty Pawle módl się za nami!
s. Teresa M.

Zapraszamy na dni skupienia dla dziewcząt!

Wspólnota Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi z Poznania serdecznie zaprasza dziewczęta na zimowe dni skupienia.

Szczegóły na plakacie oraz pod numerem telefonu: 698 453 446

Zapraszamy!

14-16 czerwca, Mszana Dolna – dni refleksji i modlitwy dla dziewcząt. ZAPRASZAMY!

Wyprawa do Źródła Życia, Miłości i Piękna….

Wydarzenia

Upps! Wygląda na to, że nic nie znaleźliśmy:-)

Sorry, no posts matched your criteria