Gerard Feliński – Ojciec św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego

s. Teresa Antonietta Frącek, RM
Warszawa, 17 marca 2022

Gerard Feliński – Ojciec św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego
Szczęśliwy człowiek, który ufa Panu. Psalm 1, z liturgii 17 marca.
Powyższe słowa można odnieść do Gerarda Felińskiego, ojca św. Zygmunta
Szczęsnego, człowieka sprawiedliwego, który zaufał Bogu.
Przed miesiącem rozważaliśmy życie matki św. Zygmunta Szczęsnego, kobiety
ewangelicznej, świętej matki. Dziś, w miesiącu marcu, kiedy czcimy św. Józefa,
człowieka milczenia i zawierzenia, któremu Bóg powierzył Świętą Rodzinę – Jezusa i
Maryję, otworzymy księgę życia Gerarda Felińskiego, który wychował świętego syna.
Pierwsze wiadomości o rodzie Felińskich znajdujemy w XVII wieku, w okresie
potęgi i sławy Rzeczypospolitej Polskiej. Czerpiemy je z konstytucji sejmów polskich i z
wydawnictw o polskich rodach szlacheckich. Protoplastą rodu Felińskich był zamożny
mieszczanin Witebska, Marek Ilinicz Łytko, który w wyprawie przeciw Szwedom
(1601–1607) wsławił się w Inflantach przy zdobywaniu twierdzy Felin. Za męstwo i
waleczność został przez sejm polski nobilitowany (1607), otrzymał herb Farensbach, po
Waldemarze Farensbachu, pod którego chorągwią służył, oraz nazwisko Feliński, od
miasta Felin. On także otrzymał na sejmie w 1611 r. łan gruntu, na przedmieściu Sokala
na Wołyniu. Wielu z potomków Marka, pod nazwiskiem Feliński, piastowało wysokie
stanowiska. Jeden z nich, Łytko-Feliński, dworzanin kanclerza Ossolińskiego,
towarzyszył mu w poselstwie do Rzymu (1633), Dawid był burmistrzem Witebska (†1690),
Jan regentem kancelarii grodzkiej Witebska (†1698). Z linii wołyńskiej Felińskich znany
jest przede wszystkim Tomasz (ur.ok.1740), dziadek Zygmunta Szczęsnego. Pełnił on
szereg funkcji publicznych, z ramienia litewskiego księcia J.K. Czartoryskiego, króla
Stanisława Augusta Poniatowskiego, biskupa łuckiego; ceniony znawca prawa, człowiek
sprawiedliwy, pobożny.
Tomasz i Rozalia z Ostrowskich Felińscy, mieszkali przeważnie w Wojutynie,
wychowali 6 dzieci, trzech synów: Alojzego, Piotra i Gerarda oraz trzy córki: Emilię,
Józefę i Teklę. Najbardziej utalentowany z ich dzieci był najstarszy syn Alojzy (ur.1771),
jeden z najwybitniejszych poetów polskich XIX stulecia, uczestnik powstania i osobisty
sekretarz Tadeusza Kościuszki, autor dramatu (pt. Barbara Radziwiłłówna) oraz hymnu
Boże coś Polskę, dyrektor słynnego Liceum Ziemi Wołyńskiej w Krzemieńcu.
Gerard Feliński, 24-letni absolwent Uniwersytetu Wileńskiego, uczestniczył latem
1811 r. w tak zwanych sądach szlacheckich w Ziębinie na Litwie, gdzie poznał 18-letnią
Ewę Wendorffównę, która tam przebywała z rodziną krewnej Antoniny i Janem Zubko.
Spotkanie Ewy z Gerardem Felińskim, odznaczającym się elegancją, kulturą i wzniosłym
umysłem, doprowadziło do ich zaręczyn i małżeństwa. Uroczystość ich zaślubin miała
miejsce w dzień św. Andrzeja, w Ziębinie (1811). Sakramentu małżeństwa udzielił im
miejscowy proboszcz, przeor Dominikanów. O tej ważnej chwili Ewa zanotowała w
swych Pamiętnikach: „Wesele nasze odbyło się bez zwykłych zachodów, bez wyprawy,
bez przygotowań jak z jednej tak z drugiej strony”. Młodzi małżonkowie zamieszkali w
Wojutynie na Wołyniu, gdzie Gerard posiadał własny okazały dom oraz odziedziczoną
po rodzicach posiadłość ziemską. Gerard idealista, o gorącym sercu i porywczym
usposobieniu, ona praktyczna, spokojna i głęboko religijna swoim taktem i miłością
utrzymywała harmonię i wzajemne zaufanie. Oboje gruntownie wykształceni górowali
poziomem intelektualnym i postępowymi poglądami nad ówczesną szlachtą.
Spokojne życie Felińskich nie trwało długo. Nieszczęścia narodowe, gospodarcze, a
zwłaszcza rodzinne boleśnie ich dotknęły, a były to wojna – wyprawa Napoleona na
Moskwę i tragiczny jej odwrót (1812), przemarsze wojsk rosyjskich, straty gospodarcze,
a zwłaszcza śmierć czworga ich dzieci. W 1820 r. Gerard został wybrany przez szlachtę
na deputata Sądu Głównego Ziemi Wołyńskiej w Żytomierzu i pozostał na tym
stanowisku do wiosny 1831 r. Przez dwa lata Ewa z mężem mieszkała w Żytomierzu, a
gdy rodzina zaczęła się powiększać – wróciła do Wojutyna z Pauliną i Alojzym, do
których przybył wkrótce Szczęsny, a następnie Zofia, Julian, Gerardyna, Wiktoria.
Ewa była sercem i duchem ożywczym ogniska rodzinnego. Ojciec, stale przebywał
w Żytomierzu, a tylko ferie spędzał z rodziną. Wiemy, że był dla dzieci „surowy i
wymagający”, ale kochał je i uważał za swoje „wielkie skarby”. Wychowaniem dzieci
zajmowała się przede wszystkim matka, a ojciec ich wykształceniem. Podstawowe
elementy wiedzy poznawał Szczęsny w domu rodzinnym dzięki matce i Paulince. Kiedy
miał 5 lat, a brat Alojzy – 7, ojciec zorganizował dla nich naukę w Zboroszowie pod
kierunkiem prywatnych nauczycieli. Jednakże nauka synów w domu nie zadowalała ojca,
toteż wkrótce posłał ich do szkoły parafialnej w pobliskim Nieświczu (1828).
„Tymczasem – wspominał Szczęsny – takeśmy już podrośli ze starszym bratem ––
że towarzystwo rówieśników stało się nam pożądanym; że zaś i ojciec cenił wysoko
koleżeńskie stosunki przy wyrobieniu charakteru, ułatwiono nam przeto zapoznanie się z
kilku chłopcami z sąsiedztwa, odpowiedniego dla nas wieku”. Do tych rówieśników
należeli: Jaś i Franuś Grodeccy z Łobaczówki oraz Adam Kruszyński z Haliczan. „Owa
to przeto młodziutka trójka stanowiła pierwsze ogniwa towarzyskiego łańcucha, który
poczynał nawiązywać się już dla mnie w Zboroszowie”. Ojciec zadbał także by jego
synowie poznali i szanowali bohaterów narodowych, walczących o wolność ojczyzny,
którzy także dla ojczyzny cierpieli, przeszli przez więzienia i zsyłkę na Syberii.
Z wybuchem powstania listopadowego, cały Wołyń został zajęty przez armię
rosyjską, która niosła srogą pacyfikację, spustoszenie i terror. Ewa z dziećmi musiała
opuścić Wojutyn, i Zboroszów, ukrywała się w lasach, doznała aresztowania i
internowania, dotkliwej biedy i głodu. Radosnym momentem było przybycie ojca i
powrót do Zboroszowa, a w jesieni 1832 r. do Wojutyna, ale już z ciężko chorym ojcem.
W obliczu śmieci ojca dzieci z matką uczestniczyły we Mszy św. w kościele parafialnym
w Skurczu, a następnie były świadkami przyjęcia przez ojca ostatnich sakramentów,
których udzielił mu ks. proboszcz. Potem ojciec żegnał kolejno dzieci. Szczęsny
zapamiętał słowa ojca: „Wielkie skarby zostawiam na ziemi, ale ufam, że Bóg, który
mnie powołuje do siebie, nie opuści sierot i skuteczniejszą, niż moja, otoczy opieką”.
Ojciec – jak pisze Szczęsny – przed śmiercią wyraził swe życzenie, „by nas
starszych do szkół niezwłocznie oddano. Powolna temu rozporządzeniu ojca, odwiozła
nas matka do Łucka i umieściła w świeżo przeniesionym tam z Krzemieńca gimnazjum”,
Szczęsny z Alojzym zaledwie rozpoczęli naukę, gdy powiadomiono ich o śmierci
ojca: „Z rozdartym sercem – napisał – pospieszyliśmy do domu, by choć na katafalku
ucałować raz jeszcze te drogie ręce, co nam niedawno błogosławiły, a które nigdy już
więcej nad głowami naszymi podnieść się nie miały. Matka uścisnęła nas wśród łkania i
wprowadziła w milczeniu do pokoju, gdzie na przykrytych całunem marach zwłoki Ojca
spoczywały. … Z jękiem i łkaniem padliśmy na kolana, oblewając rzewnymi łzami te
zawsze ukochane, choć zlodowaciałe już członki, co za chwilę pod wiekiem grobowym
na zawsze skryć się miały” (10.01.1832). Po pogrzebie ojca Szczęsny z Alojzym
kontynuował naukę w gimnazjum w Łucku, przeniesionym następnie do Klewania.
Około 1834 r., Szczęsny przyjął sakrament bierzmowania, którego udzielił mu w
kościele katedralnym w Łucku bp Michał Piwnicki; wówczas, z miłości dla ojca,
przybrał sobie imię – Gerard. O matce i jej wspólnym życiu z ojcem napisał: „Trudno
przypuścić, by przez ciąg dwudziestoletniego pożycia swego z mężem nie miała nic do
zniesienia od niego, zwłaszcza, że ojciec był prędkiego i wrażliwego charakteru. Nigdy
jednak ani przed nami, ani przed najbliższymi przyjaciółmi nie wspominała o tym, co
najmniejszy cień na pamięć zmarłego rzucić by mogło. Lubiła, przeciwnie, opowiadać
nam te zwłaszcza zdarzenia, w których odwaga, szlachetność lub wspaniałomyślność
ojca najkorzystniej się wykazywały, gdyż chciała, by w sercach naszych pamięć tylko
cnót jego wyryła się jak najgłębiej, wciąż rozbudzając cześć i przywiązanie dla niego”.
Wspomnienie o Gerardzie Felińskim, ojcu św. Zygmunta Szczęsnego, możemy
zakończyć słowami z dzisiejszej liturgii: „Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i
szlachetnym zatrzymują Słowo Boże i wydają owoc dzięki swojej wytrwałości”.

Możesz również polubić…