XI Niedziela Zwykła

Rozważanie na 11 Niedzielę Zwykłą, rok C

 

Tyle razy słyszę: „ na niebo trzeba sobie zasłużyć, zapracować; być świętym to nie grzeszyć”. Tyle razy łapię się na tym, że ogarnia mnie wewnętrzne zadowolenie, bo coś dobrego zrobiłam, pomogłam, byłam potrzebna – jakby to było moje. A stąd blisko już do pomyślenia: jaka to jestem dobra, przecież tak się staram; zrobię jeszcze coś – wtedy już na pewno będę blisko Boga, zdobędę Jego miłość, przychylność…

Jednak za chwilę wali się ten mój domek z kart, nadchodzi czas prawdy. Odchodzę, grzeszę, jak potężny Dawid, jak kobieta, której samą obecnością w swoim domu Szymon był zgorszony.

Wtedy staję przed Tobą, Boże, jak dziecko. Ze łzami w oczach przynoszę do Ciebie popsutą zabawkę. Z ufnością wyciągam do Ciebie ręce, tulę się do Serca i przepraszam, że zraniłam Twą miłość. Ile Ci wtedy, z serca, swojej malutkiej miłości wyleję, ile naprzepraszam, jak się moją ufnością do Ciebie przytulę… Wtedy jesteś najbliżej. Ty sam mnie podnosisz, Krwią Jezusa obmywasz, oczyszczasz i dalej posyłasz, żebym mogła innym głosić Twoją nieskończoną, stęsknioną, miłosierną Bożą miłość. „Idź w pokoju, twoja wiara cię ocaliła”.

s. Magdalena

Możesz również polubić…